Extra Super Lash? O tuszu od Rimmel zdań parę

Cześć!
Czy są tu jacyś fani Naruto? Też nie możecie doczekać się każdego nowego odcinka - dzisiejszy bardzo mi się podobał i będę z wyczekiwaniem oczekiwać nowego. :D Taki dzieciak czasami ze mnie. ;)

Dziś nie będę jednak rozprawiała się o anime ;), a o tuszu do rzęs. Serdecznie zapraszam. :)

Tusz ten zakupiłam jakiś czas temu na promocji w Drogerii Natura. Za 17 złotych bodajże, czyli całkiem przyzwoita kwota. W gratisie otrzymałam potrójne cienie od Rimmela, więc wyszłam na tym interesie całkiem nieźle, bo cienie bardzo fajne. :D Muszę coś z nich zmalować i naskrobać słów kilka. ;)


Tak oto wygląda tusz Rimmel Extra Super Lash w wersji Curved Brush. Prosty design opakowania, trochę czerni, szarości, bieli, mały czerwony akcent (korona). Naklejka przypomina flagę Wielkiej Brytanii.



Tusz ma wyczarować na naszych rzęsach dramatyczny look (doprawdy?) i superowo rozdzielić nasze rzęsy. Nadaje się dla wrażliwców - podobno (nie umiem tego określić, bo choć oczy me lubią mi łzawić to nie dlatego, że jestem alergikiem, ot co;)).
Otrzymujemy 8 ml kosmetyku - jak na tusz - dosyć standardowo. Ważny 12 miesięcy od otwarcia.



Kolor 101 black black, czyli najczarniejsza czerń w wolnym tłumaczeniu.



Szczoteczka według rysunku powinna być wygięta i z włosia.



Voila - i takowa też jest. Jest na tyle miękka, że gdyby przypadkiem włożyć ją sobie w oko - nie raz mi się to przydarzyło z różnymi tuszami (ostatnio jednak coraz rzadziej, na szczeście) - to nie zrobimy sobie większej krzywdy (choć wiadomo - oko zacznie bardzo łzawić a makijaż ... ekhm będzie do poprawek ;)).


Szczoteczką wygodnie nakłada się tusz na rzęsy i całkiem nieźle je rozdziela. Wygięta część przyjemnie dopasowuje się do naturalnego łukowatego kształtu powieki.


Na początku tusz jest rzadki, ale nie skapuje z rzęs. ;) Później lekko gęstnieje, ale wciąż przyjemnie się go nakłada. Do tej pory nie zrobił się z niego "jeden wielki grud", więc jestem całkiem zadowolona.


Zmywanie go jest bezproblemowe. Nie jest wodoodporny więc nie potrzeba jakiegoś super micela czy dwufazówki.


Będzie idealny do dziennego makijażu i pokochają go dziewczyny/kobiety, które nie przepadają za zbyt mocno podkreślonymi oczami czy też takie, które nie lubią gdy tusz wygląda nienaturalnie. Dlaczego? Ponieważ, mimo zapewnień producenta tusz ten nie stworzy nam dramatycznego looku, no chyba, że nałożymy 3-5 warstw, ale to już byłaby przesada.


Kupimy go chyba w każdym sklepie z szafą Rimmela - są też inne wersje. Moja bratowa też lubi tę serię od Rimmela i ostatnio używa chyba tylko tych tuszy.

Jeśli chodzi o mnie to bardzo lubię używać go do zwykłego dziennego makijażu. Raz-dwa i rzęsy pomalowane.

Tak zaś wygląda on ma moich rzęsach. Jedna wiadomość: moje rzęsy nie są naturalnie ciemne - to henna zrobiona chyba dzień wcześniej.


Zapomniałam wspomnieć o tym, że ten tusz bardzo przyjemnie wydłuża nasze rzęsy nie sklejając ich. Wielki plus, bo lubię mieć długie rzęsy. :D



Ach tak, zanim ktoś przyczepi się, że tusz zostawia ślady na powiece (a ja go nie roztarłam - zapomniałam) - moje powieki i rzęsy są w tym bardzo uparte i każdy tusz jakiego użyję odbija się na powiece przy linii rzęs (a już kiedy nie mam henny to pomalowanie wszystkich równo graniczy z cudem... - i tak, próbowałam już różnych technik - zawsze ten sam efekt).

Reasumując, tusz bardzo polubiłam za wydłużenie, konsystencję, brak sklejania i przystępną cenę (bez promocji kosztuje 20-parę-złotych) i podejrzewam, że to nie moje ostatnie opakowanie. :)





instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz