Bo paznokcie potrafią być zmorą... O odżywce Lovely i nie tylko

Witajcie!
W pierwszym wpisie (nie licząc wstępu) postanowiłam napisać coś o swoich pazurkach, z którymi od zawsze miałam problemy. 
W czasach dzieciństwa aż do którejś klasy gimnazjum (bodajże 2.) obgryzałam namiętnie paznokcie. I dostawałam przez to po rękach od mamy i taty - najśmieszniejsze w tym jest to, że mama sama obgryzała paznokcie (nawiasem mówiąc przestała jakieś 3-4 miesiące temu). Nigdy nie miałam mocnych czy grubych paznokci. Były słabe, cienkie i łamliwe, ciągle o coś nimi zahaczałam (zwłaszcza o swetry). I właśnie przez to zahaczanie przestałam je obgryzać kiedy po raz kolejny pojawiły się na ubraniach różnego typu zadziory, powiedziałam: DOŚĆ. I o dziwo, nie wiem jakim cudem, przestałam obgryzać pazurki i zaczęłam je zapuszczać. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie były...po prostu słabe i nieładne. Nie lubiłam ich i dopiero od niedawna zaczęłam je naprawdę lubić.
Gimnazjum minęło, później liceum - sporadycznie malowałam je lakierami, w sumie to i mój makijaż był bardzo skąpy w liceum - jakiś puder, czasami podkład (kiedy mój trądzik był zbyt widoczny) i tusz do rzęs, a i to nie zawsze. Pomiędzy liceum a studiami zaczęłam malować wzorki i coraz częściej malować same pazurki żeby przykryć ich nieestetyczny i nierówny wygląd. Katowałam je o zgrozo! metalowym pilnikiem i zapuszczałam. Ciągle się łamały - zwłaszcza w najmniej odpowiednich momentach - i rozdwajały. To był mój mały koszmar. 
Później przerzuciłam się na papierowe najtańsze pilniczki (kupiłam spory zestaw z Pepco za grosze), które mam do tej pory rozsiane po wszystkich torebkach, tak na wszelki wypadek ;) Następnie przyszła pora na nieco inny pilnik, wciąż papierowy, ale już mocniejszy (ziarnisty z dwóch stron), który piłuje do dziś, co mnie nieco zdumiewa (lata już swoje ma). Krótko miałam pilnik szklany, ale jakoś nie potrafiliśmy się ze sobą dogadać, albo trafiłam po prostu na badziewie (nie pamiętam marki). W tym roku zakupiłam sobie (było to bodajże w marcu) pilnik 6w1 z Essence i bardzo się z nim polubiliśmy. Dałam za niego chyba 10zł, więc znowu nie tak wiele, a mogę nim zrobić prawie całe paznokcie (oprócz skórek), więc jestem z niego bardzoooo zadowolona :)
Wracając do samych paznokci - w marcu zmieniłam im pielęgnację - wcześniej to w sumie nawet ciężko nazwać pielęgnacją to co im fundowałam - żadnej bazy pod lakiery, sporadycznie jakaś odżywka na bazie lakieru... Nie byłam z nich zadowolona, zwłaszcza, że ciągle się łamały. I tak znalazłam wizaz.pl i ciekawe filmiki na youtubie. I wpadłam - na tyle ile pozwalają mi fundusze ;)
Zakupiłam odżywkę z Lovely, tę z wapniem i witaminą C, którą polecają wizażanki. Co mogę krótko o niej powiedzieć? Lubię w niej to, że wsiąka w paznokieć, co znaczy że pielęgnuje paznokcie od wewnątrz. szybko wsiąka (no chyba że mamy zbyt tłuste dłonie lub paznokcie, np. po kremie). Od razu nie zauważa się efektów, ja stosuję ją już 4 miesiące (albo i dłużej, pewnie coś koło 5mc) i teraz mogę powiedzieć, że rzeczywiście działa, może nie jakoś super spektakularnie, ale działa. maluję nią paznokcie zwykle co 3dni, na początku niemal codziennie (nawet dwa razy dziennie xD). Paznokcie na pewno rosną mi po niej szybciej. Przez tydzień potrafią urosnąć do takiej długości, którą zapuszczałam na ogól 2-3tyg. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo w razie kiedy któryś się "uszkodzi", wiem, że szybciej mi odrosną i nie rozpaczam już tak bardzo z tego powodu. Po dłuższym stosowaniu zauważyłam również, że się wzmocniły i jakby stały się grubsze. Dawniej mogłam zgiąć wolną strefę niemal pod kątem 90stopni, a dziś jest to o wiele trudniejsze :) 
Od ponad miesiąca stosuję również własnoręcznie robioną olejową odżywkę - co też ma swoje wielkie plusy dla moich pazurków. Stary pojemniczek po lakierze umyłam i wlałam do niego: oliwę z oliwek, olej rycynowy oraz odrobinkę olejku Alterry (migdały i papaja) - można mieszać różne oleje lub stosować tylko jeden. Smaruje tą olejową odżywką paznokcie i skórki, a po jakimś czasie wcieram pozostałość (na ogół oleje nie wsiąkają w pazurki tak łatwo, albo zajmuje im to sporo czasu).
W tym momencie jestem coraz bardziej zadowolona z efektów. Są mniej łamliwe, bardziej błyszczą. Być może po dłuższym olejowaniu uda mi się wydłużyć wolną strefę - co jest możliwe, gdyż widziałam taki efekt u niektórych wizażanek.

Próbowałam znaleźć stare zdjęcia swoich paznokci - nie znalazłam jednak żadnego, które by się nadawało. Mimo iż na ogól były długie - szybko mi się łamały (wystarczyło, że o coś puknęłam), co w tym momencie zdarza mi się naprawdę rzadko (ostatnio uderzyłam boleśnie o metalową klamkę i się jeden złamał, ale uderzenie było naprawdę mocne - palec bolał mnie przez kilka następnych dni).
Poniżej prawie aktualne zdjęcia (na pierwszym bez żadnego lakieru, a na drugim z bazą).
Piłowałam paznokcie na różne kształty, ale taki odpowiada mi najbardziej - taki zaokrąglony kwadrat :)

A jak wasze paznokcie? Też macie z nimi problemy tak jak ja czy raczej możecie pochwalić się mocnymi i pięknymi pazurkami?

Pozdrawiam,
Kamila ^^


Komentarze

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz